Jezus nie był imigrantem!

W ostatnich latach coraz częściej spotykamy się z próbą interpretowania wydarzeń z życia Jezusa w świetle współczesnych debat społeczno-politycznych. Część komentatorów, również duchownych, sięga po scenę ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu, by przedstawić Jezusa jako „uchodźcę” lub „imigranta”. Choć intencje mogą być dobre, takie uproszczenie prowadzi do poważnych nieporozumień teologicznych i historycznych. Przede wszystkim zacierana jest prawdziwa natura tego wydarzenia, które miało miejsce w konkretnym kontekście geograficznym, politycznym i duchowym.

znajdowały się pod panowaniem tego samego mocarstwa, czyli Cesarstwa Rzymskiego. Nie istniały granice w takim znaczeniu, w jakim rozumiemy je dzisiaj. Przemieszczanie się między tymi regionami nie wiązało się z przekraczaniem granicy państwowej, nie było związane z wizami, paszportami, ani statusem prawnym „imigranta”.

Egipt był jedną z prowincji rzymskich, a Palestyna – wówczas Judea – była podporządkowana Rzymowi poprzez lokalnego władcę, króla Heroda Wielkiego. Ucieczka Świętej Rodziny nie była więc emigracją w sensie politycznym, gospodarczym czy kulturowym. Była to podróż w obrębie jednego państwa, wymuszona nie chęcią poprawy bytu, lecz nakazem ratowania życia Dziecka, które przyszło na świat jako Mesjasz.

To nie Maryja z Józefem podjęli decyzję o wyjeździe na podstawie analizy zagrożeń. To sam Bóg, przez anioła we śnie, polecił Józefowi ucieczkę. „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu, bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby je zgładzić” (Mt 2,13). Ta podróż była aktem posłuszeństwa Bożemu natchnieniu i działaniem w sytuacji zagrożenia życia. To wydarzenie wpisuje się bardziej w biblijną historię wygnania, niż we współczesne pojęcie migracji.

Nie mamy żadnych przesłanek, by sądzić, że Święta Rodzina w Egipcie starała się o nową tożsamość, próbowała się asymilować z inną kulturą czy uciekała z powodów ekonomicznych. Wręcz przeciwnie – musieli odnaleźć diasporę żydowską, która istniała w Egipcie już od wieków. Tam mogli zachować swoją wiarę, rytm modlitwy, prawo Mojżeszowe, zwyczaje i język. Nie mamy dowodów, że mieszkali wśród Egipcjan. Raczej wszystko wskazuje na to, że trzymali się swojej wspólnoty, co było naturalne i zrozumiałe.

Nie oznacza to, że czas spędzony poza ojczyzną był łatwy. Przeciwnie. Każde wygnanie jest cierpieniem, zwłaszcza jeśli jest przeżywane w duchu posłuszeństwa i wierności Bogu. Maryja, Józef i Jezus z pewnością musieli zmagać się z niewygodą, lękiem i tęsknotą za domem. Ich sytuacja była bolesna, ale również przepełniona nadzieją – wiedzieli, że jest to czas przejściowy.

Gdy tylko zagrożenie ustało, anioł po raz kolejny przemówił do Józefa: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i wróć do ziemi Izraela, bo umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia” (Mt 2,20). Nie było mowy o pozostaniu w Egipcie na stałe. Ucieczka nie była wyborem stylu życia, ale krótkim rozdziałem, koniecznością podyktowaną przez wolę Bożą.

Dziś próbuje się czasem używać tej ewangelicznej sceny jako argumentu za konkretnymi rozwiązaniami politycznymi lub społecznymi. Jest to nie tylko nadużycie, ale i wypaczenie sensu Pisma Świętego. Jezus nie był imigrantem w takim sensie, jak sugerują niektórzy kaznodzieje. Nie był też uchodźcą w rozumieniu współczesnych definicji prawa międzynarodowego.

To, co wydarzyło się w Egipcie, to kolejny dowód na to, jak bardzo Boży plan zbawienia jest wpisany w konkretne dzieje ludzkości, ale zawsze przekracza ich ramy. Nie można więc przekładać wprost tej historii na współczesne konflikty czy problemy migracyjne, bo zafałszowujemy tym samym przesłanie Ewangelii.

Naszym zadaniem nie jest dopasowywanie Pisma Świętego do doraźnych debat, ale odczytywanie go w świetle wiary i wierności prawdzie. Jezus, Maryja i Józef nie byli imigrantami, byli wiernymi sługami Bożymi, posłusznymi Jego prowadzeniu nawet w najciemniejszych momentach życia. To z tej postawy możemy czerpać inspirację: nie do politycznej retoryki, ale do zaufania Bogu w czasach prób.

Nie wypaczajmy Ewangelii dla ideologii. Pozwólmy jej przemieniać nasze serca, a nie tylko wspierać nasze narracje.

Inne artykuły autora

Jezus nie był imigrantem!

Dlaczego ludzie Cię nie słuchają?

Jakbym był